niedziela, 12 października 2014

Kosmetyczne weekendy - WŁOSY

Weekend jest takim momentem, w którym mam wreszcie czas dla siebie. Jest nim zwłaszcza piątkowy wieczór. Nie jestem typem imprezowiczki (pewnie głównie ze względu na tuszę i ograniczenia które sobie stworzyłam ze względu właśnie na wygląd). Na weekendy zaszywam się więc w domu, eksperymentuję z kosmetykami i pielęgnacją.

Dziś więc napiszę Wam o jednej z moich NOWYCH pasji :)

Otóż WŁOSY.


Jestem raczkującą pasjonatką pielęgnacji włosów - nie nazwałabym się jeszcze włosomaniaczką ;) Od około miesiąca regularnie nabieram wiedzy, doświadczenia i świadomości w temacie pielęgnacji włosów. Jak na razie wszystko robiłam źle :P

Moja pielęgnacja włosów wyglądała dotychczas przerażająco - włosy myłam rzadko (tak co 3 dni), byle jak, nie rozczesywałam ich jak trzeba, w zasadzie to bardzo rzadko je czesałam - tylko po myciu (na mokro, grzebieniem!!!). Chodziłam spać z całkiem mokrymi, rozpuszczonymi włosami. Odżywkę dawałam jak mi się wspomniało, ze dwa razy w miesiącu. Włosy wypadały jak szalone, były porozdwajane, połamane, przypominały siano, matowe. Zawsze chodziłam w związanych włosach i jawnie twierdziłam wszem i wobec że ich nienawidzę.

Przypadkiem wpadłam na bloga BlondHairCare KLIK i przepadłam :D

Nadrabiam właśnie archiwalne wpisy i ciągle uczę się czegoś nowego :)


Gdzieś w maju-czerwcu kupiłam szczotkę Tangle Teezer i to był pierwszy krok do moich nowych włosów. Przez wakacje używałam jej regularnie, choć nadal rzadko :P w następnym włosowym wpisie pokrótce ją zrecenzuję ;)



OBECNIE
1. Włosy dokładnie czeszę przed myciem
2. Myję włosy jeszcze zwykłymi szamponami których zapas zrobiłam sobie Bóg wie po co. Nie znam się jeszcze zbytnio na składach kosmetyków, więc kwestię samego mycia jeszcze przemilczę :P
3. Odżywka stała się obowiązkowym elementem każdego mycia. Nie znalazłam jeszcze odżywki, która najlepiej służyłaby moim włosom.
4. Maska 2-3 razy w tygodniu, czyli kolejny obowiązkowy element. Obowiązkowy, ale i ulubiony :) Moje ukochane maski będą również przedmiotem moich kolejnych weekendowo-kosmetycznych wpisów :)
5. Przestrzegam mycia włosów mocno ciepłą wodą (hmm. około 36*C) i spłukiwania odżywki/maski wodą letnio-chłodną. Efekt widać od pierwszego mycia - moje włosy nie są już aż tak szorstkie i matowe :)
6. Nie czeszę włosów na mokro tuż po myciu - roztrzepuję je palcami, na ramionach rozkładam ręcznik i włosy schną sobie same :)


Nie wierzę, jak bardzo mogą zmienić się włosy po TYLKO MIESIĄCU świadomej pielęgnacji ;)

piątek, 3 października 2014

O moich powrotach słów kilka

Jak pewnie zauważyliście, ciągle wracam. A wracam po (ciągle) nieudanych próbach bycia fit. Staram się jak mogę, ale szybko się zniechęcam. Myślę, że powodem jest ciągły brak efektów. Ćwiczę niezbyt regularnie (z ręką na sercu- nie zawsze sumiennie i na 100%), dużo pływam, staram się trochę chodzić na bieżni i orbitreku. I ciągle nic. No bo skąd mają się wziąć efekty skoro ciągle szukam wymówek.

Od powrotu z Holandii regularnie jeżdżę na rowerze (bardzo dobry nawyk z NL! :) ). Mieszkałam 8km od morza i do pracy zdarzało mi się jechać rowerem w sztormie, z wiatrem w twarz i ulewnym deszczem. Od tygodnia również ćwiczę w domu - Chodakowska, Jillian i Mel B. Szczególnie przypadła mi do gustu nowa płyta Ewy z aktualnego (wrześniowego) Shape - nareszcie energetyczna muzyka, nowe ćwiczenia, obciążenie :)

Ciągle ćwiczę, waga pomału ucieka :) zauważyłam jednak, że moim najważniejszym problemem są zaburzenia żywienia.

GRZECHY GŁÓWNE:

1. ŚNIADANIE

Rano wstaję i zależnie od tego jak dużo mam czasu - albo jem śniadanie tuż po wstaniu (tak do 20min) albo jem je 2h po przebudzeniu, gdy głód jest już tak silny, że muszę wstać wreszcie z łóżka. Nie jest to raczej zdrowe dla mojego trawienia i staram się z tym walczyć.

2. OBIAD

Z tym to już nawet nie walczę. Nie lubimy się z obiadami. Jak jestem w mieście gdzie studiuję, czyli pon-pt, po prostu nie gotuję. A w domu robię co mogę, żeby nie jeść. Mam naprawdę spooorą ilość wymówek :) Nie chcę tak robić, ale zupełnie nad tym nie panuję :( Pomijam już kwestię zup, których nienawidzę bo po prostu mi nie smakują.

3. KOLACJA

Święta. Zwykle sałatka (mix sałat, tuńczyk, feta, pomidory suszone, pomidory świeże i oliwki, doprawione prowansalskimi i oliwą z oliwek). Albo kanapki z wędliną. Albo płatki z mlekiem (ale raczej rzadko. no i nie mówimy tu o kukurydzianych, tylko jakieś słodkie płatki np. czekoladowe)

Przekąską jest wszystko co wpadnie mi w ręce w międzyczasie.



Podsumowując - no i co z tego, że ćwiczę....