Jak pewnie zauważyliście, ciągle wracam. A wracam po (ciągle) nieudanych próbach bycia fit. Staram się jak mogę, ale szybko się zniechęcam. Myślę, że powodem jest ciągły brak efektów. Ćwiczę niezbyt regularnie (z ręką na sercu- nie zawsze sumiennie i na 100%), dużo pływam, staram się trochę chodzić na bieżni i orbitreku. I ciągle nic. No bo skąd mają się wziąć efekty skoro ciągle szukam wymówek.
Od powrotu z Holandii regularnie jeżdżę na rowerze (bardzo dobry nawyk z NL! :) ). Mieszkałam 8km od morza i do pracy zdarzało mi się jechać rowerem w sztormie, z wiatrem w twarz i ulewnym deszczem. Od tygodnia również ćwiczę w domu - Chodakowska, Jillian i Mel B. Szczególnie przypadła mi do gustu nowa płyta Ewy z aktualnego (wrześniowego) Shape - nareszcie energetyczna muzyka, nowe ćwiczenia, obciążenie :)
Ciągle ćwiczę, waga pomału ucieka :) zauważyłam jednak, że moim najważniejszym problemem są zaburzenia żywienia.
GRZECHY GŁÓWNE:
1. ŚNIADANIE
Rano wstaję i zależnie od tego jak dużo mam czasu - albo jem śniadanie tuż po wstaniu (tak do 20min) albo jem je 2h po przebudzeniu, gdy głód jest już tak silny, że muszę wstać wreszcie z łóżka. Nie jest to raczej zdrowe dla mojego trawienia i staram się z tym walczyć.
2. OBIAD
Z tym to już nawet nie walczę. Nie lubimy się z obiadami. Jak jestem w mieście gdzie studiuję, czyli pon-pt, po prostu nie gotuję. A w domu robię co mogę, żeby nie jeść. Mam naprawdę spooorą ilość wymówek :) Nie chcę tak robić, ale zupełnie nad tym nie panuję :( Pomijam już kwestię zup, których nienawidzę bo po prostu mi nie smakują.
3. KOLACJA
Święta. Zwykle sałatka (mix sałat, tuńczyk, feta, pomidory suszone, pomidory świeże i oliwki, doprawione prowansalskimi i oliwą z oliwek). Albo kanapki z wędliną. Albo płatki z mlekiem (ale raczej rzadko. no i nie mówimy tu o kukurydzianych, tylko jakieś słodkie płatki np. czekoladowe)
Przekąską jest wszystko co wpadnie mi w ręce w międzyczasie.
Podsumowując - no i co z tego, że ćwiczę....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz