To pytanie zadaję sobie od dłuższego czasu. Studiuję na studiach dziennych, zajęcia mam od rana do nocy z krótkimi, 1,5 godzinnymi przerwami, podczas których nawet nie opłaca mi się wracać do mieszkania.. Zdarza się, że wracam tuż przed 21, głodna jak wilk, zmęczona i nie marzę o niczym innym jak wanna i sen. A tu następnego dnia kolokwia, zaliczenia, wejściówki. Jak pogodzić bardzo napięty grafik tak, żeby znalazł się czas na wszystko?
Mistrzem organizacji czasu to ja niestety nie jestem. Bardzo często godziny mi "znikają" tak jak na przykład teraz.. Przyjechałam z rodzinnego domu do miasta gdzie studiuję o 9 rano z zamiarem nauki na (niestety niespodziewane) zaliczenie z medycyny sportowej, patrzę teraz na zegarek i mamy prawie 15.. Gdzie podziały się te wszystkie godziny? :(
Aktualnie trwa sesja, czeka mnie jeszcze tylko poniedziałkowe zaliczenie i w czwartek egzamin. Tak więc skończyły mi się wymówki typu "muszę się uczyć jutro mam ciężki dzień, nie znajdę godziny na trening". Tym samym skończyły mi się wymówki w ogóle tak więc wczoraj wybór padł na 5 kilometrowy intensywny nordic walking po dość stromej trasie w mojej rodzinnej miejscowości.
Dzisiejszą wymówką od ćwiczeń jest okropny ból zęba i remont w mieszkaniu piętro niżej.. Ja nie wiem ile można remontować mieszkanie ale od września jak tu zamieszkałam codziennie słyszę wiertarkę (czasem nawet o 6.30 rano) a aktualnie dobiega mnie odgłos trzech młotków (chyba skuwających płytki, sądząc po ilości pyłu, kurzu i smrodu w mojej łazience).. Nie mogę się skupić żeby napisać ten post a co dopiero nauka ;/
Jeden jedyny plus dzisiejszego dnia to menu :) całkiem fit jak na mnie :D
Przedstawiam wam moje pierwsze w życiu smoothie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz