Znów plany i zapał pokrzyżowane przez złośliwość rzeczy martwych. No, może tym razem nie do końca martwych, bo zbuntował mi się brzuch.
W ubiegły czwartek karetka zabrała mnie z uczelni z powodu koszmarnego wręcz, nie do opanowania bólu brzucha. Byłam akurat w połowie zajęć z gimnastyki korekcyjnej i po prostu już nie wytrzymałam kilkugodzinnego bólu, przestałam się łudzić, że przejdzie.
Jaka służba zdrowia w Polsce jest to mówić nie muszę, powiem tylko, że spędziłam na Izbie Przyjęć bite 10h, z czego w sumie na czczo było to godzin prawie 14. Zostałam w końcu wypisana, pani dr powiedziała tylko, że ona nie wie co mi jest więc mam iść do rodzinnego...
I tak chodzę od Annasza do Kajfasza, nikt nie wie co mi jest. Zgodnie tylko twierdzą, że na 85% to nieostre zapalenie wyrostka.
Czyli ani zdrowego jedzenia (kategoryczny zakaz spożywania laktozy, tłuszczu, pikantnego, alkoholu-nawet by mi to do głowy nie przyszło, ostrożnie z białkiem) więc w sumie nie wiem co mi wolno jeść.
No i kategoryczny zakaz kontynuowania ćwiczeń. NAJS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz